Będąc licealistką wycięłam sobie karty Tarota z jakiejś gazety... Nie pamiętam dokładnie który to był rok. Pamiętam, że karty były dość kolorowe i były to same Wielkie Arkana. Wróżyłam namiętnie sobie i wszystkim koleżankom, wróżby się sprawdzały... Zarówno te w sprawach ważnych, jak i drobnych codziennych. Nie traktowałam tego jednak zbyt poważnie, ot raczej jak dobrą zabawę.
W tamtym okresie wróżyłyśmy sobie dosłownie ze wszystkiego. Kocha - nie kocha z płatków kwiatu, albo listka akacji... Wkładanie lusterka pod poduszkę i szeptanie jakichś zaklęć, aby przyśnił nam się przyszły mąż... Potem skończyłam liceum i trochę się pogubiłam, miałam kilka ciężkich lat... Nie wiem co się stało z tamtymi kartami... Pewnie zaginęły w trakcie którejś przeprowadzki, gdyż bardzo często zmieniałam miejsce zamieszkania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz